Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mięso. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mięso. Pokaż wszystkie posty

2009/04/21

Dzisiejsze łódzkie rewelacje...

Express Ilustrowany

Proces inwalidy oskarżonego o znęcanie się nad psem

dziś
Oskarżony zaprzeczał przed sądem, że notorycznie katował czworonoga.

Takiej sprawy jeszcze w Polsce nie było. Przed sądem rejonowym na Widzewie rozpoczął się w poniedziałek proces dwudziestoletniego inwalidy z ul. Karpiej, oskarżonego m.in. o to, że w 2008 roku katował własną protezą (nogi) swojego owczarka niemieckiego - wówczas szczeniaka - Tajfuna. W sumie zeznawać ma jedenastu świadków.

Pobity pies przebywa teraz w schronisku dla zwierząt.

Kwadrans po godzinie 12 na sali rozpraw sądu przy al. Piłsudskiego pojawiło się osiem osób, jednak nie było wśród nich oskarżonego Mateusza Sz. Po odczytaniu aktu oskarżenia i zeznań inwalidy, sędzia rozpoczęła przesłuchiwanie świadków. Gdy o swojej wizycie przy ul. Karpiej opowiadał jeden z członków Łódzkiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, nagle na salę wszedł Mateusz Sz.

- Przepraszam, ale nie dostałem zawiadomienia o sprawie - mówi oskarżony.

- Mam przed sobą list z adnotacją o odmowie odbioru przez adresata - odpowiada sędzia Ewa Bielawska-Cegielska. - Albo lekceważy pan sprawę, albo jest pan w konflikcie z listonoszem.

Oskarżony zaprzeczał, że notorycznie katował zwierzę.

- Tylko raz zdarzyło mi się kopnąć psa protezą, gdy pewnego dnia wróciłem z pracy i okazało się, że pies załatwił się na podłogę i narobił bałaganu. Uczyniłem to jednak niezbyt mocno, bo inaczej spadłaby mi proteza. Żałuję tego, co zrobiłem - mówi młodzieniec.

Kopniak okazał się jednak na tyle silny, że złamał Tajfunowi tylną łapę, co potwierdził leczący go później weterynarz. Ze zdjęć rentgenowskich wynika, że pozostałe kończyny zwierzęcia także nosiły ślady uderzeń oraz wynaturzeń mogących być skutkiem niedożywienia i braku ruchu.

Wczoraj przesłuchano jedynie pięcioro z jedenastu świadków. W lipcu w widzewskim sądzie stawią m.in. ci, którzy policji opowiadali o rozlegających się w kamienicy przy ul. Karpiej piskach Tajfuna.

Główny bohater dramatycznych wydarzeń ma się dziś dobrze. Przebywa pod opieką Ewy Nawalny, wiceprezes ŁTOnZ, która zwróciła się do sądu o zmianę adopcji z czasowej na bezterminową.

Za znęcanie się nad zwierzętami grozi do roku więzienia, a w przypadku przestępstwa ze szczególnym okrucieństwem - do dwóch lat pozbawienia wolności.

(tas) - Express Ilustrowany
Zobacz opinie (13)







Tato, mamo! Z mięsa coś wychodzi

Marcin Markowski
2009-04-21, ostatnia aktualizacja 2009-04-21 16:46

Nasz czytelnik chciał zbadać plasterek karkówki, a kazali mu przyjść z żywą świnią

W niedzielę była ładna pogoda, więc pan Piotr zapakował rodzinę do auta i pojechał na działkę. W południe rozstawił grilla i położył na ruszcie pokrojoną w plasterki karkówkę. - Tato, mamo! Z jednego plasterka coś wychodzi - spostrzegło dziecko.

- Rzeczywiście, na mięsie pojawiły się takie białe witki, jakby glizdki. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam - opowiada mama, pani Anna.

Pan Piotr schował podejrzany plasterek do foliówki i nazajutrz - zamiast do pracy - pojechał do Sanepidu przy ul. Wodnej. - Inne plasterki z tego samego kawałka mięsa wcześniej jedliśmy. Chcieliśmy mieć pewność, że nic nam ani naszym dzieciom nie grozi - wyjaśniają rodzice.

Ale w Sanepidzie mięsa zbadać nie chcieli. Nawet nie wyjęli z torby, by rzucić okiem. Odesłali do Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii przy ul. Proletariackiej. - A tam z kolei powiedzieli, że badają wyłącznie żywe zwierzęta. Gdybym przyszedł ze świnią, mogliby sprawdzić, ale plasterka badać nie będą - relacjonuje pan Piotr.

Zapytał, co ma robić. - Puławy! - usłyszał. Tam jest instytut, który zbada plasterek. Ale musi go tam zawieźć, w dodatku na własny koszt. Może też reklamować mięso w sklepie.

Pan Piotr do Puław nie pojechał. Wrócił do domu i schował karkówkę do lodówki.

- Mięsem zajmuje się inspekcja weterynaryjna. Ma laboratoria i ustawowe kompetencje. Nasz pracownik wyposażył pana Piotra w tę wiedzę, a nawet zadzwonił na Proletariacką i uprzedził o jego wizycie. Postąpił więc prawidłowo - twierdzi rzecznik Sanepidu Zbigniew Solarz.

Pracownica Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii, która w poniedziałek rozmawiała z panem Piotrem, wczoraj o jego mięsie rozmawiać już nie chciała. Odpowiedziała nam e-mailem: "Czytelnik chciał wykonać badanie w kierunku obecności pasożytów. Tutejsze laboratorium nie posiada akredytowanej metody badawczej w tym kierunku, w związku z powyższym badania nie wykonano."

- W milionowym mieście nikt nie chce lub nie potrafi zbadać podejrzanie wyglądającego kawałka mięsa. Każdy tylko odsyła, a ja chcę w końcu wiedzieć, co jedliśmy - grzmi pan Piotr.

KOMENTARZ - Aż chce się rzucić mięsem

"Cholera jasna! Won mi stąd, jeden z drugim! Będzie mi tu kłaki rozrzucał! Panie! Tu jest kiosk RUCH-u! Ja... Ja tu mięso mam!" - krzyczała ekspedientka w "Misiu" Stanisława Barei, nakręconym dawno temu w PRL-u. Dziś mięso spowszedniało, dlatego aż takiej atencji dla karkówki nie wymagam. Ale wymagam, by w rozlicznych inspektoratach, stacjach, inspekcjach miejskich, powiatowych czy wojewódzkich była choć jedna osoba, która ma zarówno prawo, jak i możliwość zbadać podejrzany kawałek mięsa. W Łodzi, nie w Puławach! Cholera jasna!

Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź

2008/12/30

[PL] Protest przeciw zjadaniu kotów (Chiny) + komentarze

Protest przeciwko zjadaniu kotów

2008-12-18 11:27 /PAP/
(fot. )

Około 40 obrońców praw zwierząt domagało się w czwartek w Pekinie zaprzestania "haniebnego" i "okrutnego zarzynania" kotów na jedzenie w południowej prowincji Guangdong.

Protestujący twierdzili, że w ciągu ostatniego tygodnia schwytano w całym kraju tysiące kotów, które zostały przewiezione do Guangdongu na jedzenie.

"Jesteśmy bardzo rozeźleni, bo koty są obdzierane ze skóry i gotowane żywcem. Musimy ich (tzn. mieszkańców Guangdongu) skłonić do zaprzestania tego niecywilizowanego zachowania" - powiedział Wang Hongyao, który w imieniu demonstrantów przekazał list protestacyjny przedstawicielstwu prowincji Guangdong.

Chińskie media publikowały w ostatnich dniach zdjęcia kotów wyglądających zza bambusowych i metalowych krat w oczekiwaniu na transport do Guangzhou, stolicy Guangdongu. Inne zdjęcia ukazywały obdzieranie ich ze skóry.

Dziennik "Chengdu Business Daily" poinformował w ubiegłym tygodniu, że tylko z Nankinu we wschodnich Chinach wysłano do Guangzhou około 5 tys. kotów. Według gazety, w Guangdongu je się 10 tys. kotów dziennie.

Wielu protestujących w Pekinie stanowili emeryci, karmiący bezpańskie koty. "Te koty są dla nas jak dzieci" - powiedziała 56- letnia Cui Qingzhen, która karmi uliczne koty od sześciu lat.

(PAP)

komentarze:

Dodaj swoją opinię!
Protest przeciwko zjadaniu... (6)Basia 2008.12.18 13:37
Nie lubie kotow to glupie zwierzaki,a ludzie starsi nie maja nic do... »

no mam jeszcze w...Leonarrd 2008.12.18 14:28
lodówce kawałek na kolację...to mam jeść czy nie jeść?...wieczorem... »

kotyedi 2008.12.18 14:22
A kto z was -obrońców kotów-był a rzeźni??niektórzy myślą,że mięso... »

nawet polscy sztanisci :-)def 2008.12.18 14:14
nawet sztanisci w polsce zabijaja bardziej humanitarni e kotki, i... »

Nie ma się co oburzać na... (2)Jarek 2008.12.18 13:13
Nasze koty głodzimy, wyrzucamy na mróz i deszcz z piwnic, katujemy... »

A skorki jada do Polski na...nice 2008.12.18 14:00
A skorki jada do Polski na przerobke na kurteczki... »

Proponuje wszystkie skosnookiemilusia 2008.12.18 13:58
wietnamczyki i inne szczurokotojady mieszkajace w Polsce Walic... »

czemu nie? (2) 2008.12.18 12:56
następne będą dzieci »

zaklamani konformisciLESIO 2008.12.18 13:51
a swinek wam nie zal ktore pozeracie, ani kroliczkow, czy milych... »

brak słówBeti 2008.12.18 13:30
... nieludzkie, oburzające, niehumanitarne... dlaczego muszą być... »

potwory (2) 2008.12.18 13:00
Ci którzy zabijają koty to nie ludzie »

!!!!!! szok !!!!Agnieszka 2008.12.18 13:12
Kocham koty i w ogóle wszystkie zwierzęta,. Jak mozna być takim... »

A co na tox 2008.12.18 13:05
Palikot? »

Zabijanie kotowmedic 2008.12.18 12:58
Nie mam nic przeciwko zjadaniu kotow ale sposob w jaki sa zabijane... »

Persy 2008.12.18 12:44
Nie lubię perskich, bo mają długą sierść i czasmi w zupie pojawiaja... »

a jaka kara za zjedzenie...dzinks 2008.12.18 12:38
nikt nie wie? »

DZIKUSYP-64 2008.12.18 12:32
Kocham koty , a ta ku.....ska dzicz je zjada. Życzę... »

nigdy nie jedż 2008.12.18 12:27
chinszczyżni »

Nie umiem pomóc...kociniec 2008.12.18 12:16
Ech, gdybym miał odpowiednią bombę, pomógłbym tej organizacji... »





takie oburzenie, a tymczasem większość komentujących żre trupy innych zwierząt. ZOSTAŃ WEGANINEM/KĄ !

2008/12/23

[PL] Świąteczna Rzeź + jeszcze 1 artykuł 24.12

Niżej wklejam dwa artykuły z Expressu Ilustrowanego. Ten dziennik jest bardzo popularny wśród Łodzian, niestety. Często kłamią, jednak - potwierdziłem u wiceprezes Ewa Nawalny (tel. 042 6320502 proszę dzwonić!) z łódzkiego TOZu - tym razem zacytowali prawdziwą wypowiedź i TOZ chce, aby zwierzęta nadal były zabijane, ale wcześniej (nie na rynku, nie w markecie, nie w domu). W ten sposób "obrońcy" (nie wiem czego, ale na pewno nie zwierząt!!!) stają się katami. Większość TOZów to mięsożercy, więc czego można od nich oczekiwać? Ewa Nawalny mówiła, że "nie jest typową wegetarianką" (to jak to? nietypową?!!), "nie jem mięsa, ale ryby tak". Jak ktoś taki może nazywać się obrońcą zwierząt? Na to pytanie niech każdy sobie sam odpowie.

Nie godzę się na śmierć zwierząt, nie przykładam do tego ręki, jestem weganinem. Znajomi, przyjaciele i ich rodziny w większości także są wegetarianami lub weganami. To nie jest trudne, a dla mnie nie ma w tej chwili lepszej diety i podejścia do sprawy zwierząt jak wegańska. Zostań weganinem i POZWÓL ZWIERZĘTOM ŻYĆ ICH WŁASNYM ŻYCIEM.

Nie dawajmy przyzwolenia na zabijanie! Dla zysku hoduje się i morduje miliardy ryb rocznie - to jest problem, od niego zaczynają się kolejne męczarnie dla ryb!

Czy powinno się zacząć walkę z holokaustem od uderzenia młotkiem w głowę (uśpienie), aby później "humanitarnie zabić" ???

Od wielu lat walczymy w Łodzi o prawa zwierząt, także o ryby. Odwiedziny marketów i rynków, na których sprzedaje się pół-żywe ryby, traktowałem zawsze jako utrudnianie im życia i próby (czasem owocne!) przekonywania klientów do zrezygnowania z ryb w jadłospisie. Tymczasem TOZ chce "humanitarnej śmierci" - NIC TAKIEGO NIE ISTNIEJE. Jak można zestawiać zabijanie dla zysku czyli śmierć (zwierząt) z humanitaryzmem. Jaką skurwioną istotą trzeba być aby mordować zwierzęta... Jakim idiotą trzeba być aby pragnąć "humanitarnego zabijania" ???

Zawsze noszę ze sobą ulotki (kilka, przed świętami kilkaset)
o różnej tematyce pro-zwierzęcej, pro-wegańskiej, przeciw śmierci zwierząt. Znajdź/zrób, wydrukuj, rozdawaj. Do tego nie potrzeba spotkań grup praw zwierząt i wyłączania komórki.

Do dzieła!

A ty zostań weganinem / weganką !!




komentarze do obu artykułów
(przewijają się oklepane frazesy "ekonaziści" "anarchiści" "zajmijcie się dziećmi, kobietami, czym innym" oraz "to chyba geje")
http://lodz.naszemiasto.pl/forum/wiadomosci/342827.html
http://lodz.naszemiasto.pl/forum/wiadomosci/342973.html




Express Ilustrowany

Łódzcy obrońcy praw zwierząt żądają zakazu sprzedaży żywych karpi

wczoraj

Łódź może stać się pierwszym miastem w Polsce, w którym nie będzie wolno sprzedawać żywych karpi. Domagają się tego obrońcy praw zwierząt.

- Mamy już dość przyglądania się, jak na targowiskach krew leje się strumieniami, bo sprzedawcy tłuką karpie młotkami na oczach klientów. To przecież barbarzyństwo - twierdzi Ewa Nawalny, wiceprezes Łódzkiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Dlatego postanowiłam wystąpić do Rady Miejskiej z zapytaniem, czy mogłaby zająć się tą sprawą na sesji. Chcemy, aby Łódź była pierwszym miastem w Polsce, które wprowadzi zakaz sprzedaży żywych karpi!

Zdaniem Ewy Nawalny nieludzkie jest także wkładane żywych ryb do foliowych worków i wręczanie ich klientom. Ci spokojnie kontynuują zakupy, a ryba dusi się w potwornych męczarniach.

Sprzedawcy na rynkach takich rozterek nie mają. W sobotę na Górniaku na prośbę klientów zabili setki ryb. Specjalnie się z tym nie kryli. Jedna z ekspedientek tak długo uderzała karpia młotkiem po głowie, że przy kolejnym ciosie uniosła narzędzie razem z przyklejoną do niego rybą! Wszystko działo się w głównej alejce rynku.

Jednak nie wszyscy podzielają oburzenie ekologów.

- Potrawy z karpia to część polskiej tradycji i tylko, gdy sprzedawca zabija rybę przy mnie mam pewność, że jest ona świeża - denerwuje się Beata Wasilewska, która robiła zakupy na Górniaku. - Karp to ryba hodowlana, która rośnie wyłącznie po to, aby trafić na stół. Przecież do jej zjedzenia nikt nikogo nie zmusza.

  • Ustawy o ochronie zwierząt obowiązujące w Polsce mówią, że każde zwierzę wymaga humanitarnego traktowania. Natomiast nieuzasadnione lub niehumanitarne ich zabijanie oraz znęcanie się nad nimi jest zabronione.
(lb) - Express Ilustrowany






Express Ilustrowany

Karpiom na ratunek - targowiska i hipermarket pod kontrolą

dziś

Łódzcy obrońcy praw zwierząt skontrolowali wczoraj miejsca, gdzie trzymane są karpie na pl. Barlickiego, targowisku przy ul. Rydzowej, Dolnym Rynku i w Carrefourze przy ul. Szparagowej. Sprawa jednego z handlarzy trafi do prokuratury.

Na pl. Barlickiego członkom Łódzkiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami asystowali strażnicy miejscy, którzy sprawdzali, czy handlarze postępują zgodnie z przepisami.

- By legalnie sprzedawać karpie trzeba dysponować zaświadczeniem weterynaryjnym, udokumentować pochodzenie ryb i mieć zezwolenie na handel w danym miejscu. Wszyscy poddani kontroli spełniali te warunki - wyjaśnia strażnik Tomasz Sierakowski.


Regularnie łamana była za to ustawa o ochronie zwierząt, która zakazuje zabijania zwierząt hodowlanych w miejscu publicznym i w sposób niehumanitarny. W kilku miejscach karpie były pozbawiane życia tuż obok basenów z wodą. Wnętrze samochodu dostawczego jednego z handlujących było całe wymazane rybią krwią.

- Tylko ucinam głowy śniętym rybom - tłumaczył się mężczyzna.

Członkowie ŁTOnZ złożą w tej sprawie doniesienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa. W kilku innych przypadkach skończyło się na pouczeniu. Tak było m.in. w przypadku kompletnie pijanego klienta na pl. Barlickiego, który patroszył dwie ryby tuż przy chodniku oraz w Carrefourze przy ul. Szparagowej, gdzie pracownicy wyciągnęli żywe ryby z wody i poukładali na ladzie, by sprawniej obsługiwać klientów.

Na żądanie obrońców zwierząt karpie wróciły do zbiornika.

(tas) - Express Ilustrowany







aktualizacja 24.12

Wigilijna ość niezgody

Katarzyna Chmielewska
2008-12-23, ostatnia aktualizacja 2008-12-23 20:12

Jak co roku przed świętami Bożego Narodzenia rozgorzała dyskusja dotycząca humanitarnego traktowania karpi. Łódzkie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami chce wystąpić o zakaz sprzedaży żywych karpi

Raz do roku los wigilijnej ryby staje się tematem do dyskusji. Happeningi w obronie karpi organizują stowarzyszenia takie jak Empatia, która na stronie internetowej: http://ryby.empatia.pl/ publikuje "Niemy krzyk" - raport o tragicznych warunkach sprzedaży żywych ryb.

Ryby skłębione w maleńkich basenach i akwariach czekają w sklepach i na targowiskach na klientów. Niektórzy sprzedawcy zabijają je na oczach kupujących. - Wtedy jest pewność, że ryba jest świeża - twierdzą klienci. Karpie kupuje się jednak przede wszystkim żywe. Zamknięta w siatce ryba pozbawiona wody umiera.

A ryba odczuwa ból. - Ma system nerwowy, a zatem odczuwa bodźce. Pozbawienie karpia wody powoduje długą, nawet kilkugodzinną śmierć. Wilgoć w siatce dodatkowo ten czas wydłuża - mówi dyżurny weterynarz z lecznicy Dog.

Wczoraj inspektorzy łódzkiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami kontrolowali łódzkie sklepy i targowiska. - Przede wszystkim sprawdzamy legalność pochodzenia karpi, a także warunki ich przechowywania. Ważne, żeby ryby miały wystarczająco dużo miejsca, aby pływać. Potrzebna jest także rurka napowietrzająca wodę - mówi Olga Pysklak, inspektorka. - Poza tym niedopuszczalne jest zabijanie ryby na oczach klienta. Obok mogą przechodzić dzieci! Przy stanowisku niezbędne jest wydzielone w tym celu, zasłonięte miejsce. Do godz. 15 znaleźliśmy wraz ze strażą miejską pięć przypadków, w których doszło do nadużyć. To głównie sprzedawcy z miejskich targowisk, zostaną ukarani grzywną.

Łódzkie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami zamierza zainteresować problemem radę miejską. Na pomysł wpadła Ewa Nawalny, wiceprezes ŁTOnZ.

- Kiedy dotrze do nas pismo od towarzystwa, zostanie skierowane do komisji rozwoju i działalności gospodarczej, a ta skieruje sprawę na sesję. Jednak jakiekolwiek decyzje mogłyby wejść w życie dopiero w nowym roku. Zakładając, że zakaz miałby wejść kiedykolwiek w życie, zadziałałby dopiero w następne święta - mówi Ewelina Koper z biura rzecznika prasowego rady miejskiej.

Co mówi prawo:

Ustawa o ochronie zwierząt, art. 6:

"Nieuzasadnione lub niehumanitarne zabijanie zwierząt oraz znęcanie się nad nimi jest zabronione".

A co znaczy "niehumanitarne"? Odpowiada na to pytanie art. 4 tej samej ustawy:

"Szczególne okrucieństwo zabijającego zwierzę - przedsiębranie przez sprawcę działań charakteryzujących się drastycznością form i metod zadawania śmierci, a zwłaszcza zadawania śmierci w sposób wyszukany lub powolny, obliczony z premedytacją na zwiększenie rozmiaru cierpień i czasu ich trwania".

Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź

2008/12/16

[PL] Łódź - nowe auta pałkerów oraz trupy skażone c.d. - express i./d.ł.

Policjanci w nowych autach

dziś

Do komend policji w województwie łódzkim trafiło wczoraj 11 nowych oznakowanych radiowozów kia cee'd.

Do końca roku funkcjonariusze wzbogacą się jeszcze o 18 nieoznakowanych pojazdów. Mają to być fiaty brava z silnikami Diesla Multijet o pojemności 1,9 litra i mocy 150 KM (trzy pojazdy tej samej marki, ale z silnikami benzynowymi, mają od niedawna strażnicy miejscy). W sumie do policjantów w regionie łódzkim trafi w bieżącym i przyszłym roku 128 radiowozów. Ich zakup został dofinansowany przez samorządy województwa.




Mięso jednak skażone dioksynami

dziś
Zakład Mitmar sprowadził mięso z Irlandii, które zawierało rakotwórcze dioksyny

Potwierdziły się najgorsze obawy mieszkańców woj. łódzkiego. Wieprzowina z Irlandii, która trafiła do zakładów Mitmar w Głownie, zawiera rakotwórcze dioksyny. Zawartość niebezpiecznej substancji została przekroczona dziesięciokrotnie!

Wczoraj do Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Łodzi dotarły wyniki z laboratorium Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach.

- Dziesięć razy wyższy niż dozwolony poziom dioksyn został wykryty w ostatniej partii boczku, która do Głowna trafiła 8 grudnia - informuje Jerzy Riabinowski, zastępca wojewódzkiego lekarza weterynarii w Łodzi. - Mięso zostało zapieczętowane, a we wtorek będzie zniszczone. Ta partia zawierała 21,5 tony boczku.

Od września zakłady Mitmar sprowadziły z Irlandii łącznie 80 ton wieprzowiny. Blisko 60 ton trafiło już do przetwórni na terenie pow. łódzkiego wschodniego. Zostało przetworzone i sprzedane. Niestety, nie ma żadnej możliwości sprawdzenia, czy nie zawierało trujących dioksyn.

- Termin przydatności do spożycia tych wyrobów upłynął 19 listopada - mówi Jerzy Riabinowski. - Produkty dawno zniknęły ze sklepów, zostały już zjedzone. Nie będziemy się nimi zajmować, nie stworzyły zagrożenia dla życia lub zdrowia.

Klientów uspokaja prof. Anna Brzozowska z Katedry Żywienia Człowieka Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. - Na zachorowania narażone są osoby, które spożyły duże dawki skażonego mięsa albo jadły je przez dłuższy czas - tłumaczy prof. Brzozowska. - Wszystko zależy od tego, jakie ilości zostały zjedzone. Konsumentom, którzy zjedli tylko kawałek skażonego mięsa lub wędliny, nic nie grozi.

Argumenty naukowców nie przekonują wielu mieszkańców naszego województwa. Panika ogarnęła nie tylko głownian.

- Skażone mięso i przetwory mogły być wszędzie - podkreśla Janina Barczyńska z Łodzi. - Teoretycznie nieduże dawki nie są groźne, ale nie wiemy, czy inne produkty także nie zawierały tego świństwa. Może się okazać, że za kilka lat zachorujemy i wszystkie tłumaczenia nie będą nic warte.

Tłumaczyć nie zamierzają się za to szefowie Mitmaru. Przed tygodniem przygotowali lakoniczne oświadczenie, z którego wynika, że firma jest znaczącym importerem mięsa z obszaru całej Unii, a dalsze decyzje leżą po stronie Państwowej Inspekcji Weterynaryjnej. Wczoraj żaden przedstawiciel zakładu nie chciał z nami rozmawiać, a w Mitmarze... spokojnie świętowano wigilię.

Wczoraj pojawiły się też wyniki badań próbek mięsa z Wielkopolski i Mazowsza. W próbkach boczku z zakładu w woj. mazowieckim poziom dioksyn został przekroczony aż ... 400 razy. Partia ta liczyła niespełna dwie tony mięsa. Inna próbka z tego zakładu w ogóle nie miała dioksyn.

Znacznie więcej szczęścia mają mieszkańcy Wielkopolski. Wieprzowina z Irlandii, która trafiła do chłodni w Grodzisku Wielkopolskim, została już przebadana. Jak poinformował Wojciech Wasiewicz z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Poznaniu, przebadane próbki są zgodne z unijnymi wymogami. Mięso nie zostanie wycofane ze sprzedaży, trafi do przetwórstwa, a następnie do sprzedaży.

Do Polski z Irlandii importowano 660 ton wieprzowiny. Mięso dostarczono do zakładów w Łódzkiem, na Mazowszu i w Wielkopolsce. Część partii ciągle jest badana, wyniki mają być znane w najbliższych dniach. W pobranych wcześniej próbkach, z wyjątkiem tych z Głowna i częściowo z woj. mazowieckiego, nie było przekroczonego stężenia dioksyn. Import wieprzowiny z Irlandii został wstrzymany, sprawę monitoruje Komisja Europejska.

Zobacz opinie (4)


Zostań weganinem!

2008/12/15

[PL] Skażone trupy pomordowanych zwierząt dotarły do woj. łódzkiego

z gaz wyb:

W skażonym mięsie z Irlandii wykryto dioksyny

IAR 2008-12-15, ostatnia aktualizacja 2008-12-15 10:59:15.0

W próbce mięsa, sprowadzonego do Polski z Irlandii, wykryto dioksyny. Zastępca Głównego Lekarza Weterynarii Krzysztof Jażdżewski powiedział IAR, że poziom szkodliwej substancji został dziesięciokrotnie przekroczony.

Skażone mięso trafiło do województwa Łódzkiego. Krzysztof Jażdżewski dodał, że boczek, z którego pochodzi próbka, został w całości zatrzymany przez inspekcję weterynaryjną i będzie zniszczony.

W badanych poprzednio próbkach poziom dioksyn nie przekraczał normy. Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach kiontynuuje badanie mięsa z innych regionów.

Do Polski z Irlandii trafiło 698 ton surowego mięsa sprowadzonego przez 4 importerów. 380 ton zostało zużyte do produkcji wyrobów i wędlin, które już znalazły się w sprzedaży. Na wszelki wypadek Sanepid wycofuje te produkty ze sklepów. Również surowe mięso zostało wycofane z handlu.

IAR



weganizm ?

2008/12/09

[PL] Skażone trupy pomordowanych zwierząt w Polsce ?

Główny Inspektorat Weterynarii sprawdza, czy ponad 600 ton irlandzkiej wołowiny, która trafiła do Polski, jest skażonych groźnymi dla zdrowia i życia dioksynami. Mięso miałoby się znajdować na Mazowszu, w Wielkopolsce i w Głownie (woj. łódzkie). - Ale może być też w innych regionach - mówił w TVN24 Krzysztof Jażdżewski, zastępca głównego lekarza weterynarii.




Bruksela ma informacje, że Irlandia od tego czasu eksportowała mięso wieprzowe i przetwory mięsne do ok. 20 krajów Unii, a także tych spoza Wspólnoty. Wszystkie zostały od razu powiadomione o wykryciu dioksyn.
więcej


Zostań weganinem/ką !! www.vege.pl www.puszka.pl